czwartek, 11 stycznia 2018

2018

Miałam kiedyś podsumować poprzedni rok, ale chęci uciekają , nie umiem zebrać myśli w jedną sensowną całość, wyjdzie jak zawsze - chaos to moje drugie imię.

Siedzę, słucham muzyki, obok pachnie zimna pizza na którą nie mam już ochoty, w głowie pustka a jednocześnie chęć wywalenia z siebie wszystkich zbędnych myśli, jakiegoś ciężaru którego nie jestem w stanie określić, czegoś co w środku siedzi bardzo długo, coś co zabiera miejsce na radość i szczęście, ten kamień, ta mgła czy szyba każdy określa to inaczej dla innych to pies.
Cholera, dziś przeglądałam dziennik, od trzech lat jest dokładnie to samo, bez żadnych zmian, czasami boję się, że w końcu rzeczywiście odważę się i wszystko się skończy.


Łzawo i jakoś chujowo.

https://www.youtube.com/watch?v=i4pdZEcSyxA

Ta świadomość, że rozstanie wisi w powietrzu, że dla dobra wszystkich wokół będziesz musiała wszystkich zostawić, żebyś i Ty sama nie cierpiała kiedy ktoś się rozmyśli. Żebyś nie musiała patrzeć jak odchodzą od Ciebie wszyscy inni. Żebyś nie miała tony nieprzespanych a przepłakanych nocy. Wymagam po cichu, cierpię ze swojego powodu w milczeniu.
Znowu ten ucisk w gardle kiedy okazuje się, że przypadkiem odkryłam prawdę.
Nie potrafię żyć szczęśliwa. Szczęście mnie zabija, potęguje strach. Wzmaga ból.

A ja chciałam tylko być dla kogoś całym światem.